*punkt widzenia Emily*
Pierwszy dzień w szkole dobiegał końca. Na przerwach każdy dziwnie na mnie patrzył, czułam się wtedy jakby patrzyli na wariatkę. Czułam, że oni wiedzą że spędziłam dwa lata w psychiatryku, ale to nierealne, nikt nie wiedział i tak ma zostać na zawsze. Nikt się nigdy nie dowie.
-cześć Emily, do jutra- krzyknęła do mnie Amanda na pożegnanie. Pewnie zastanawiacie się kto to jest. Moja nowa "koleżanka" Tylko z nią dziś rozmawiałam i wydaje się być miłą osobą, a nie jakąś suką tak jak Camile i jej przyjaciółeczki-odmachałam jej i ruszyłam na szkolny parking gdzie miał przyjechać, po mnie mój brat. Gdy dotarłam na parking, rozejrzałam się za Zaynem albo jego autem, ale go jeszcze nie było więc postanowiłam usiąść na ziemi opierając się o szkolny budynek i chwilę poczekać. Na piechotę nie maiłam ochoty wracać, strasznie daleko i nie wiem czy bym sama trafiła.
Czekam już na niego dwadzieścia minut. Zabiję go. Na parkingu zostały tylko z pięć samochodów, pewnie należących do nauczycieli, oprócz jednego które wyglądało na sportowe i na bardzo drogie auto. Wątpie, że nauczyciel miał by takie auto, więc zapewne to jakiegoś bogatego dzieciaka. Nie znam się na autach więc nie wiem jaki model ale bardzo mi się podobał. Gdy przestałam wpatrywać się w parking i w te auta, wyciągnęłam telefon ze swojej kieszeni .Przeszukałam kontakty i zadzwoniłam do "Zayn" znaczy próbowałam się dodzwonić, bo nie odbierał i poczta się włączała. Nie zdziwiłabym się jeśli Zayn o mnie zapomniał, ale może miał coś ważnego.Tylko co ja mam teraz zrobić? czekać tu do jutra? Postanowiłam poczekać na niego jeszcze pół godzinki i jak nie przyjedzie to pójdę na przystanek i pojadę autobusem, którym tak bardzo nienawidzę jeździć.
Nagle usłyszałam jak drzwi (koło których siedziałam) zaczeły się otwierać, a z nich wyszedł chłopak. To ten sam co wcześniej "uratował" mnie od Camile i jej przyjaciółek. On był tak przystojny, że nawet nie wiem kiedy się na niego zapatrzyłam
-halo cos ze mną nie tak?- zwrócił mi uwagę i lekko się zaśmiał. W tym momencie strzeliłam buraka, którego on pewnie zauważył. Super
-przepraszam- wzięłam wzrok z niego i przerzuciłam na telefon w którym kontynuowałam grę, a raczej próbowałam kontynuować
-no coś ty, nie twoja wina, że jestem taki sexowny
-arogancki dupek-powiedziałam pod nosem, lecz pech chciał że on to usłyszał
-może i dupek, ale jaki sexowny
-dość
-możesz przestać udawać że Cię nie interesuje i schować telefon?-zapytał lekko wkurzonym głosem, a ja po prostu byłam zdziwiona jak ktoś może być tak bardzo zapatrzony w siebie
-ale ty mnie nie interesujesz
-jeszcze skarbie, jeszcze..-nie odpowiadałam już nic na jego durne odpowiedzi. Siedziałam grając na telefonie, bo czułam się niezręcznie w jego obecności, po chwili poczułam że siada obok mnie
-czemu tu siedzisz i nie jedziesz do domu?- zapytał spoglądając przez moją głowę i patrzył jak gram. Grałam tylko dlatego, bo nie miałam co zrobić z rękoma, a on nie chciał mnie zostawić w spokoju
-zapomnieli o mnie,okej? nie ważne, zostaw mnie..nie musisz mi dotrzymywać towarzystwa
-nawet nie chciałem, ale czekam aż mi podziękujesz -odpowiedział chamsko i poczułam się zmieszana,bo w jednym momencie był miły.W drugim arogancki, a w trzecim chamski
-za co mam ci niby dziękować?-zapytałam, a on wyrwał mi bezczelnie telefon z ręki
-za to, że gdyby nie ja to byś się rano spóźniła, bo te suki by cie nie wpuściły- a czyli o to mu chodziło, chodziło mu o akcje z Camile
-poradziłabym sobie sama, a teraz oddaj mój telefon, bo muszę się wydostać z tego głupiego parkingu i wrócić do domu
-nie poradziłabyś sobie-zaśmiał się i oddał mi telefon mówiąc "cześć" i szedł w stronę auta które wcześniej "obczajałam" więc należało do niego.Bogaty rozpieszczony, arogancki dupek.
-wiem że patrzysz na mój sexowny tyłeczek-szedł tyłem, więc skąd mógł wiedzieć co robię? Debil
-chciałbyś
Próbowałam dodzwonić się do Zayna, ale nic z tego, bo on nie odbierał i włączała się poczta. Byłam już tak wkurzona, że rzuciłam tym telefonem o ziemie.Byłam osobą którą szybko wkurzyć, nawet czymś małym. Nie miałam jak wrócić do domu i chyba jestem zmuszona jechać autobusem.Nie wiem gdzie znajdę jakiś przystanek, ale jakoś muszę wróci.
-ey laska nie wkurzaj się tak-podjechał do mnie ON tym swoim drogim autem wyglądając za szybe i uśmiechając się do mnie. Czy go bawiło to że właśnie byłam wkurzona? współczuje mu, bo jak jestem wkurzona to siebie nie kontroluję
-daj spokój
-podwieźć cię?-zapytał i teraz nie wiedziałam czy mam się zgodzić czy nie. Potrzebowałam podwózki, ale z drugiej strony nie chciałam z nim jechać
- no wsiadasz czy będziesz tak stała i się gapiła?- coś mnie skusiło i wsiadłam
W tym aucie było tak wygodnie i tak pięknie. Co się dziwić, pewnie kosztował fortune i tak właśnie wyglądał
-gdzie mieszkasz?-zapytał wpatrując się cały czas w drogę
-zawieź mnie do biblioteki na green street
-jesteś Emily prawda?
-tak, widzę że już każdy wie
-jesteś nowa, to normalne
-a ty?
-Justin Bieber- po tym co powiedział, zamarłam. Czy ja dobrze usłyszałam? On powiedział "Justin Bieber"? Nie może to do mnie to dotrzeć. To on mnie wtedy uratował. To dzięki niemu chciałam nadal żyć. To on był moim ratownikiem. Odnalazłam go. Kto by pomyślał, że on teraz taki będzie. Zmienił się na gorsze. Kiedyś był chłopakiem z uczuciami i nie był takim aroganckim dupkiem.Z wyglądu też się zmienił. Nie był już tym słodkim dzieciakiem, był sexownym facetem i muszę to przyznać, że był sexowny i to bardzo sexowny. Okej Emily nie możesz teraz myślec o tym jak jest sexowny.
"Kiedy już wyjdę z psychiatryka odnajdę go, odnajdę mojego ratownika, Justina Biebera. Ciekawe co mu powiem. Ciekawe czy on o mnie teraz myśli. Ciekawe czy kiedyś się spotkamy. Ciekawe czy kiedyś mu podziękuję. Bardzo bym chciała. Odnajdę go. Zrobię wszytsko by go odnzaleść i mu podziękować że mnie uratował"
się
To nie jest najlepszy pomysł, by mu podziękować. Muszę trzymać się od niego z daleka. Jeszcze mnie pozna i rozpowie to każdemu? Nie miałabym życia. On nie może dowiedzieć się, że jestem Emily Gomes. Od teraz przedstawiam jako Emily Rose.
*punkt widzenia Justina*
-żyjesz?- była tak zamyślona, że nawet nie zauważyła, że jesteśmy już na miejscu. Otwierała już drzwi aby wyjść, ale zatrzymałem ją łapiąc za nadgarstek
-nie podziękujesz za podwiezienie?
-dziękuję, cześć- miała tak zszokowaną minę i dziwnie się zachowywała
-i tak skarbie musisz mi to odpracować i podziękować za rano- nie odpowiedziała już nic, tylko wyszła i trzasła drzwiami. O co jej chodziło?
_______________________________________________________________________
cześć tu justinatorka
Emily już wie że to Justin który ją uratował
pewnie jesteście ciekawi kiedy Justin dowie się że Emily jednak żyje
wiem, że kilka osób czekało na ten rozdział bardzo długo. Za co przepraszam, ale miałam przestać pisać
i dziś mnie coś wzięło na pisanie i pisałam ten rozdział z 2.5 godzinki i miałam go nie umieszczać ale jednak umieszczam. (wiem, że ten rozdział to jedna wielka maskara) Nie wiem czy będę kontynuowała pisanie. Mam wene, ale czuje ze nie jestem dobra w pisaniu. Mój ask, jeśli macie jakies pytania to śmiało http://ask.fm/Beliieberka
czytasz=komentujesz